Poświąteczny przegląd geekowskich prezentów

Słowem wstępu napiszę jedynie iż tekst z premedytacją jest pisany oraz publikowany teraz, po tym całym szaleństwie świątecznych zakupów i bożonarodzeniowej gorączki. 
Dzisiaj już chyba wszyscy raczej odpoczywają z rodziną albo w towarzystwie najbliższych przyjaciół i cieszą się swoimi prezentami. No właśnie - prezenty. Nie wiem jak Wy, ale ja praktycznie zawsze mam z nimi problem, a ostatnio zastanawiałem się jak to jest z prezentami dla nas, geeków. Efektem tych przemyśleń oraz podarowanych i otrzymanych prezentów jest niniejszy przegląd. Więc nie traćmy więcej czasu i bierzmy się do roboty!

4 komentarze:

Uncharteizm w innym ujęciu

Dzisiejszy wpis będzie czymś innym gdyż jest efektem mojej ostatniej rozmowy z Puśkiem na temat jej wpisu o "Uncharteizmie" na łamach Malkontentki oraz  przedstawieniem mojego poglądu na to ciekawe zagadnienie. 
Największymi zarzutami stawianymi przez Puśka serii Uncharted, które jednocześnie desygnują uncharteizm są próby ufilmowienia gier. W jaki sposób? Poprzez ograniczenie możliwości dokonywania wyborów przez graczy na rzecz intensywnego, naszpikowanego akcją i efektami "interaktywnego obrazu".

4 komentarze:

10k

Chciałem serdecznie podziękować wszystkim czytelnikom oraz odwiedzającym za 10000 odwiedzin Geek Orb'a, które miały miejsce od 28 kwietnia (pierwszy powitalny wpis) do teraz.
Życzę sobie kolejnych sukcesów oraz nowych czytelników, a Wam życzę przyjemnego czytania kolejnych tekstów! :)
Z tej okazji ruszyła dzisiaj strona Geek Orb'a na facebook'u, na którą Was zapraszam.

0 komentarze:

Mój tydzień bez smartphone'a

W zasadzie to już ponad dwa tygodnie. Dodatkowo nic nie wskazuje na to by ten przypadkowy i nieplanowany eksperyment miał się szybko skończyć. Wszystko zaczęło się w moje urodziny (a jakże!) gdy moja, wysłużona już, Motorola Milestone odmówiła posłuszeństwa. Nie mam tu na myśli zawieszenia się systemu, czy tego typu problemów (o których wspominałem w jednym z wcześniejszych tekstów), gdyż jak sądzę, z tym bym sobie poradził. Jestem w 95% przekonany iż w mojej komórce padł digitizer (mówiąc najprościej - ta część ekranu dotykowego odpowiedzialna za odbieranie informacji w którym miejscy wyświetlacza stuknęliśmy paluchem), a na serwis nie mam już praktycznie co liczyć, gdyż polski serwis Motoroli jest moim zdaniem parszywy jakościowo a i pewnie zaśpiewaliby mi odpowiednią cenę... Na serwisach aukcyjnych można to ustrojstwo zakupić za około 120zł, pytanie tylko czy opłaca mi się w to bawić? Nie zrozumcie mnie źle, bardzo lubię swojego Milestone'a i chyba już nie znajdę drugiego tak wygodnego w użytkowaniu i dobrze wykonanego telefonu, jednak w smartphone'owym uniwersum jest to już stary, przestarzały technologicznie, telefon - wydany pod sam koniec 2009 roku, a ja go kupiłem zaraz na początku 2010. Wypuszczane obecnie telefony z najniższej półki mają lepsze podzespoły, co przyprawia mnie co najmniej o ból głowy gdy o tym pomyślę. 
Pracując trzy lata z komórkami dałem się wciągnąć w ten świat, zafascynował mnie i stał się jednym z moich najważniejszych zainteresowań. Będąc takim geek'iem ma się określone upodobania i wymagania względem sprzętu, a zważywszy że nie stać mnie na tak częstą wymianę jakbym chciał staram się wybierać telefon możliwie najlepiej, tak by dobrze mi posłużył przynajmniej przez te półtora roku. Ale o wyborze telefonu i czym się sugeruję już pisałem w tym miejscu. Faktem natomiast stało się to, że zostałem bez smartphone'a. Gdzieś na dnie szafy wygrzebałem starą komórkę mojej mamy - Sony Ericsson'a T650i, którym to musiałem się zadowolić przez ostatnie dwa tygodnie.
Już mi jej brakuje!

12 komentarze:

Future Sight #2


W ostatniej odsłonie "Future Sight" przedstawiłem kilka różnych koncepcji androidów, jednak dzisiaj chciałbym podejść do tego tematu z trochę innej strony. Pisałem, że tym co będzie odróżniać nas od androidów to emocje i empatia, podobnie jak wspomniałem o teście na człowieczeństwo i związanymi z nim problemami w postaci ludzi cierpiących na zaburzenia psychiczne. W ten sposób dochodzimy do pierwszego tematu przewodniego naszego dzisiejszego spotkania - w pierwszej części postaram się odpowiedzieć na następujące pytanie "Co wspólnego mają ze sobą androidy i zaburzenia psychiczne?" a za przykłady posłużą mi psychopatia oraz schizofrenia, w drugiej części, cóż, w drugiej części sami zobaczycie. 
Nie będę ukrywał iż zarówno perspektywa jak i oba przykłady zostały mi podsunięte, wyjaśnię natomiast dlaczego skupię się na tych dwóch zaburzeniach. Psychopatia, zwana inaczej osobowością dyssocjalną, jest jednym z najpowszechniejszych (może nie tak powszechnym jak uzależnienia, ale jednak) zaburzeń gdyż dotyka blisko 3% społeczeństwa. Schizofrenia jest natomiast przedstawicielem tych najgorszych zaburzeń. 
Zdaję sobie sprawę z licznych powtórzeń zwrotu "zaburzenia psychiczne", wynika to jednak z powszechnego odrzucenia i potępienia zwrotu "choroba psychiczna", od którego to współczesna psychologia odchodzi.

7 komentarze:

Dzień bloga i blogera

Cześć!
Na wstępie uprzedzam: wpis jest jedynie przerywnikowy i nietematyczny. 
Dzisiaj mamy internetowy dzień bloga i blogera, w związku z czym dziękuję wszystkim czytelnikom za to, że tu zaglądacie, a zaprzyjaźnionym blogerom życzę samych sukcesów i czerpania maksimum radości z tego, co robicie! :)

P.S. Powoli kończę pisać kolejną odsłonę "Za pięć cyberpunk", więc bądźcie czujni! ;)

0 komentarze:

gamescom 2012 - podsumowanie


Po raz kolejny u naszych zachodnich sąsiadów odbyły się targi gamescom, jedna z ważniejszych imprez branżowych zaraz obok E3Tokio Game Show i GDC. W pierwszych dniach targu miały miejsce konferencje Gigantów: UbisoftEACapcom oraz Sony. Tak, w tym roku zabrakło Microsoft'u, który obecnie jest w 100% skupiony na zbliżającej się premierze Windows 8, jego smartphone'owej wersji oraz swojego tabletu. 
Ciekawostka: 
Również i w tym roku nie obyło się bez jakiejś afery będącej pożywką dla plotek przez najbliższe kilka miesięcy. Wyciekła lista gier, które miałyby być zaprezentowane podczas targów. Na liście znalazły się dwie pozycje budzące większe zainteresowanie. Pierwszym tytułem jest Dragon Age III - wszyscy wiedzą, że gra jest w produkcji, choćby nawet we wczesnokoncepcyjnej wersji, chociaż BioWare miał swój panel na PAX na którym poruszył temat DA3, jednak nadal nic oficjalnie nie zostało zapowiedziane, czy przedstawione. Drugi tytuł to... Half-Life 3Valve oczywiście bardzo szybko zaprzeczył czemukolwiek a lista gier gdzieś przepadła, jednak nie przeszkodziło to zaistnieć lawinie spekulacji i domysłów. Najpowszechniejszą hipotezą jest oczywiście zamknięty pokaz gry nakładający niezwykle restrykcyjne embargo na uczestników prezentacji. Fanom tej, legendarnej już, serii o przygodach Dr Freeman'a przyjdzie niestety jeszcze poczekać na jakiekolwiek oficjalne informacje.
W przeciwieństwie do wpisów z E3 tym razem nie przedstawię poszczególnych gier a omówię jedynie wspomniane wcześniej cztery konferencje.

Electronic Arts
Szczerze powiedziawszy, to EA nie przedstawiło nam niczego nowego. Poza informacją o tym, że platforma Origin trafi na sprzęt z logiem nadgryzionego jabłka, to dostaliśmy więcej tego samego, co sprowadza się do kilku nowych ujęć i trailerów doskonale znanych nam gier. Przepraszam, serii gier, gdyż chyba każdy z zaprezentowanych tytułów jest którąś już z rzędu kontynuacją: SimCityNeed for Speed: Most WantedDead Space 3Crysis 3, nowe wydanie Battlefield 3, Medal of Honor: WarfighterNHL 13FIFA 13Star Wars: The Old Republic i zapowiedziane przed targami Army of TWO: Devil's Cartel
W przypadku gwiezdnowojennego MMO przedstawiono zalety modelu free-to-play, z którego można już korzystać oraz zapewniono o ciągłym wsparciu dla gry i dodawaniu nowych zawartości, co fanów gry powinno ucieszyć. 
Crysis 3 doczeka się nowego trybu rozgrywki - Hunter Mode, dwóch łowców wyposażonych w łuki i nanoskafandry będzie polować na 14 agentów Cell, zabity agent staje się nowym łowcą. Brzmi dość ciekawie i sądzę, że warto dać mu szansę.
Army of TWO: Devil's Cartel będący trzecią odsłoną serii bazującej na co-op działa na silniku Frostbite 2. EA włożyło w ten silnik sporo kasy, jest on ładny i praktyczny, więc należy go wrzucać do możliwie największej ilości produkcji i już. Jak na razie nie wydaje się by gra wnosiła coś nowego do serii, a szkoda...
Sony
Nie wierzę, że to napiszę, ale ta konferencja nie była dla mnie. Nie zrozumcie mnie źle, Sony się postarało, prezentacja była przemyślana oraz dobrze przygotowana i przeprowadzona. Jednak była konferencja dla fanów PS VitaMove'a casuali (oraz casualowatych dzieci casuali). Miłośnicy mobilnego grania powinni być zadowoleni, gdyż nadchodzący line-up zapowiada się niezwykle ciekawie: począwszy od specjalnej wersji LittleBigPlanet, przez All-Stars Battle Royale, a na hardcore'owych tytułach pokroju Assassin's Creed III: Liberation, czy Call of Duty: Black OPS Declassified kończąc. To jednak nie wszystko gdyż zapowiedziano dość oryginalną produkcję Tearaway przygotowywaną przez Media Molecule (to ci od LittleBigPlanet) rozgrywającą się w papierowym świecie oraz Killzone Mercenary będący spin-off'em serii przeznaczonej na stacjonarne konsole. Miłośników PS Vity ucieszy również Cross Buy - kupując określoną grę w wersji na konsolę stacjonarną otrzymają oni jej przenośny odpowiednik zupełnie za darmo. Na razie potwierdzono trzy tytuły objęte Cross Buy'em: All-Stars Battle RoyaleSly Cooper: Thieves in TimeRatchet & Clank: Q-Force
PlayStation 3 otrzyma nową serię klasyk zatytułowaną "PlayStation Essentials" mającą kosztować coś koło 20. Nadal będzie rozwijany program darmowych gier dla abonentów PlayStation PLUS (we wrześniu będzie to Red Dead Redemption). Natomiast Move otrzyma trzy nowe tytuły: Rain (gra twórcy Limbo), Puppeteer (równie psychodelicznie kolorowe "coś" jak Tearaway) i Until Down (survival horror dla Move'a?!).
Na koniec pokazano przerobiony trailer Last of Us, ten z E3, wzbogacony o kilka nowych ujęć.
Capcom
Była to pierwsza konferencja gamescom'u, jednak najlepszą nie można jej nazwać. Całość można sprowadzić do pięciu punktów.
DmC Devil May Cry z nowym trailer'em przedstawiającym Vergil'a - brata Dantego. Potwierdzono również datę premier ustaloną na 15 stycznia 2013.
Lost Planet 3 z systemem osłon i nowym materiałem video.
Street Fighter X Tekken dostarczy cross-platformowej rozrywki właścicielom PlayStation 3 oraz PS Vita.
Resident Evil 6 uzyskał status gold, a wraz z premierą gry ruszy specjalny serwis Resident Evil.Net będący czymś w rodzaju centrum statystyk graczy z mocnym akcentem społecznościowym (możliwość dzielenia się swoimi osiągnięciami poprzez facebooka czy twittera). Strona będzie również przeprowadzać różnorodne event'y (zabij X zombie?) nagradzane punktami, które będziemy mogli wymienić na figurki, czy stroje dla postaci w grze. Będzie również app'ka na smartphone'y.
Remember Me - jedno z największych odkryć imprezy. Jest to nowe IP Capcom'u. Gra była do tej pory tworzona pod roboczym tytułem Arift, jednak istotniejszym jest to, czym ta gra jest. Weźmy sobie sposób eksploracji miasta i wspinaczki z Assassin's Creed, system walki z nowych odsłon Batman'a, cyberpunk'owe elementy z Deus Ex'a i Paryż w roku 2084. Wrzućmy to wszystko do blendera, et voilà! Fabuła toczy się wokół wszczepianych do mózgu implantów pozwalających zarządzać swoimi wspomnieniami - kasować je, dzielić się nimi z bliskimi, czy przekazywać innym swoje myśli innym (facebook przyszłości?), wszystko zarządzane przez korporację Memoreyes. Nasza protagonistka, Niin, należy do grupy aktywistów Errorists, którym to cały pomysł (albo korporacja) się nie podoba. Niin jest, jak patetycznie by to nie brzmiało, łowczynią wspomnień wyposażoną w urządzenie pozwalające jej na ingerencję w czyjś umysł i mieszanie mu we wspomnieniach. Niin na początku gry budzi się w Bastylii i odkrywa (a jakże!) że wymazano jej pamięć. Tak, zdaję sobie sprawę, że żaden z powyższych elementów nie jest oryginalny, jednak całość ma pewien potencjał i oferuje (ciekawe jak wiele) różne możliwości wykonania zadań. Nie wiem czy tylko mi nasuwa się następująca teza: Capcom pozazdrościł Ubisoft'owi Watch_Dogs; ale na takie porównanie jest stanowczo za wcześnie.
Ubisoft
Całą konferencję Ubisoft'u można zawrzeć w trzech zwrotach: onlinefree-to-play oraz Might & Magic. Praktycznie wszystkie zaprezentowane gry bazują na modelu free-to-play (niektóre z mikropłatnościami), z czego wiele z nich będzie grami przeglądarkowymi, co odsuwa trochę w cień graczy konsolowych (Ubi, nie wybaczę Wam tego!). Więc jakie gry otrzymamy? The Settlers Online (czy ktoś nie grał w Settlers'y?), Silent Hunter Online (klasyczny symulator w nowej oprawie), Anno Online (ma być dość wierne klasykowi i niezubożałe pod kątem sterowania), Might & Magic: Duels of Champions (karcianka osadzona w uniwersum M&M), Might & Magic: Raiders (action RPG, z mocnym akcentem na 'action', z leciuteńkim akcencikiem na 'RPG'), Might & Magic Heroes Online (ma to być połączenie Heroes of Might & Magic V i Might & Magic: Heroes VI z elementami czysto sieciowymi, co ma zachować ducha strategii, elementy RPG i przyjemność sieciówki). 
Wisienką na tym free-to-play'owym torcie z polewą online'ową była premiera Tom Clancy's Ghost Recon Online. Jest to ten sam Ghost Recon, tylko że w wydaniu multiplayer'owy, zapewniającym zabawę dla 16 graczy, z elementami społecznościowymi (te to się dopiero zadomowiły w grach), w przyjemnej oprawie audio-wizualnej.

Jak można zauważyć panuje obecnie trend na odcinanie kuponów od znanych, sprawdzonych tytułów. Z jednej strony można to tłumaczyć kryzysem i strachem przed wprowadzaniem nowych marek, z drugiej może rzeczywiście gracze nie chcą nowych IP, a w zamian chętnie zobaczyliby swoich ulubionych bohaterów sprzed lat w nowych przygodach i z nową oprawą? 
Sony bardzo intensywnie promuje swoją najnowszą konsolę przenośną i ciężko dziwić się Japończykom. To, czy PS Vita odniesie sukces będzie znacząco wpływać na dalsze plany i projekty Sony - zarówno w kwestii rozwoju PlayStation 3 jak i przyszłościowo, z PlayStation 4 na czele. 
Ubisoft z kolei widzi przyszłość branży w, coraz to popularniejszym, modelu free-to-play. Wraz z mocnym naciskiem na granie online, granie przez przeglądarkę sieciową i aspekty społecznościowe. Uważam, że od tego czy przedstawione przez Ubisoft gry odniosą sukces, czy nie bardzo dużo zależy. W przypadku sukcesu Ubi przyjmie pozycję lidera tego typu rozrywki i z wyprzedzeniem zagarnie dla siebie większość rynku - zwróćmy uwagę, że nie są to czysto casual'owe gry. Zastanawia mnie jeszcze to czy i w jaki sposób Ubi chce zaimplementować ten model na rynku konsolowym. W przypadku porażki, cóż, firma nie porzuciła przecież klasycznego modelu o czum świadczy nowa odsłona Assassin's Creed, czy zapowiedziany podczas E3 Watch_Dogs.

Nie pozostaje nam, graczom, nic innego jak patrzeć na nadchodzący rozwój wydarzeń i tylko krzyknąć od czasu do czasu, że coś nam się nie podoba, bądź nie, wszak żyjemy w takich czasach dających nam taką możliwość.

4 komentarze:

Future Sight #1

Będąc świeżo po seansie Prometeusza Ridley'a Scott'a powróciły moje rozważania na temat sztucznej inteligencji, androidów i tego co nas od nich odróżnia (a przynajmniej będzie odróżniać na początku). Scott sięgnął w swojej nowej produkcji po dość stary, jednak nadal bardzo popularny wśród filmów science-fiction, motyw dialogu między człowiekiem a maszyną. Podobnie jak w Obcy - 8 pasażer Nostromo wśród załogi statku badawczego "Prometeusz" znajduje się android - humanoidalny robot, obdarzony sztuczną inteligencją, mający możliwie najdokładniej imitować człowieka. 
W zasadzie motyw ten przewinął się przez wszystkie części Obcego, nie tylko tą Ridley'owską i tak: w pierwszej części poznaliśmy Ash'a, zastąpionego w dwóch kolejnych produkcjach przez nowszy model - Bishop'a; Przebudzenie zaserwowało nam coś świeżego w postaci Annalee Call, która jest androidem drugiej generacji - robotem stworzonym przez inne roboty. 
Na pokładzie Prometeusza poznajemy David'a granego przez Fassbender'a (bynajmniej nie będę się rozwodził nad jego talentem aktorskim - zostawię to Malkontentce). Zanim przejdę dalej przedstawię jeszcze jedną, ważną dla tematu personę. Data, drugi oficer USS Enterprise (Star Trek: Następne Pokolenie). Data "cierpi" na kompleks Pinokia, gdyż tak jak ta baśniowa żywa marionetka pragnie stać się prawdziwym człowiekiem. Ta informacja powinna nam na razie wystarczyć. Jasne, mógłbym wymienić jeszcze z tuzin innych androidów znanych z filmów, seriali, anime czy gier (choćby EDI z serii Mass Effect), jednak nie wniosłoby to moim zdaniem nic konkretnego do moich rozważań, a wręcz przeciwnie - mogłoby wprowadzić niepotrzebne zamieszanie. 
No dobrze, ale czym tak właściwie jest ta sztuczna inteligencja, na której opiera się cała idea androidów? Jest to próba przeniesienia wyższych funkcji umysłu (takich których nie da się przedstawić zero-jedynkowo) na kanwę informatyki w postaci programu, czy może raczej całego systemu programów. Takie AI powinno między innymi móc podejmować decyzje bez posiadania wszystkich danych, dowodzić twierdzeń, "rozumować" w sposób logiczny czy racjonalny (nie jeden człowiek ma z tym problem, a co dopiero wymagać tego od maszyny...), dokonywać analizy i syntezy języków naturalnych, rozgrywać gry logiczne takie jak szachy, zarządzać posiadaną wiedzą i zasobami, czy w końcu posiadać umiejętność uczenia się i wnioskowania. Badania nad sztuczną inteligencją rozpoczęły się w roku 1950 od testu na inteligencję maszyny autorstwa Alana Turinga. Na przestrzeni kilku lat powstały dwa największe  laboratoria zajmujące się tym tematem, jedno na Uniwersytecie Carnegie Mellon (A. Newell, H. Simon), drugie na słynnym M.I.T. pod kierownictwem Johna McCarthy'ego, który to w 1955 zaproponował następującą definicję sztucznej inteligencji: "konstruowanie maszyn, o których  działaniu dałoby się powiedzieć, że są podobne do ludzkich przejawów inteligencji". Tę jakże krótką lekcję historii zakończę wyjaśnieniem czym jest test Turinga. Jest to sposób określania zdolności maszyny do posługiwania się językiem naturalnym co miałoby dowodzić opanowania przez tą maszynę umiejętności myślenia w sposób podobny do ludzkiego. Jak wygląda test? Sędzia – człowiek – prowadzi rozmowę w języku naturalnym z pozostałymi stronami. Jeśli sędzia nie jest w stanie wiarygodnie określić, która ze stron jest maszyną a która człowiekiem, wtedy mówimy, że maszyna przeszła test. Zakłada się, że zarówno człowiek, jak i maszyna próbują przejść test zachowując się w sposób możliwie zbliżony do ludzkiego. Oczywiście test ten nie jest doskonały, co często jest mu wytykane, jednak podobnie jak z demokracją - nic lepszego obecnie nie posiadamy. We wrześniu 2011 rozwijany od 1988 program Cleverbot, oszukał ponad 59,3% rozmówców, myślących, że jest on człowiekiem. Do zaliczenia testu Turinga zabrakło mu 4 punktów procentowych, gdyż człowieka na tych samych zawodach rozpoznało prawidłowo 63,3% sędziów, co może budzić już niemałe obawy.
Mając już za sobą ten rys historyczny zajmijmy się czymś ciekawszym, a mianowicie tak lubianym przeze mnie gdybaniem. Przyjmijmy że obecne bariery technologiczne zostały pokonane i stoi przed nami taki David czy Data. Obaj bardzo zaawansowani, wszechstronni i posiadający wiele talentów. Są nawet w stanie stwierdzić czy coś (lub ktoś) jest piękne - zapewne na podstawie wcześniej zaprogramowanej definicji z uwzględnieniem wielu wyznaczników), albo że coś im się podoba, bądź nie. Jednak obaj nie znają bólu, ani fizycznego, ani psychicznego. Podobnie jak wszystkie emocje, które są dla nich niczym więcej jak słownikowymi definicjami i hasłami w futurystycznych odpowiednikach Wikipedii. O ile David wydaje się być tym niewzruszony, świadomość tego czym jest (co w filmie jest mu wielokrotnie wytykane) zbytnio mu nie przeszkadza i dalej wykonuje wydane mu polecenia, tak beznamiętnie, aż chce się rzec: "po trupach do celu"; o tyle Data przedstawia sobą dość odmienne podejście. Skoro wspomniałem o jego kompleksie, to wypadałoby napisać o tym coś więcej. Interesuje się filozofią, historią, sztuką i teatrem. Mimo licznych przeszkód nieustannie powiela swoje wysiłki w zrozumieniu ludzkiej natury, a jednym z jego celów jest chęć opanowania humoru. Tak, nasz humor nierzadko jest dość abstrakcyjny, co ponoć dla maszyn jest problematyczne. Aż przypominają się te wszystkie żarty, które Joker opowiada EDI na pokładzie Normandii (Mass Effect 3), po czym EDI nie potrafiąc uchwycić ich pointy zaczyna owe żarty najzwyczajniej analizować (co oczywiście mija się z celem). Wracając, wysiłki Daty często skutkują częstym skupieniem wokół siebie wielu interpersonalnych wątków o charakterze etycznym, w których paradoksalnie Data okazuje się być bardziej ludzki niż nie jeden człowiek. 
Z postacią naszego drugiego oficera USS Enterprise wiąże się jeszcze jedna dość ciekawa sprawa. Data jest właścicielem i opiekunem uroczego, rudego kota imieniem Spot. Możecie się zapytać "Co w tym takiego dziwnego?", a ja Wam odpowiem tak: jest to bardzo przewrotne, a zarazem sprytne nawiązanie do słynnej już powieści Philip'a K. Dick'a Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? zekranizowanej 14 lat później pod tytułem Blade Runner (pl: Łowca androidów), również za sprawą Ridley'a Scott'a. Chcąc wyjaśnić na czym polega fenomen Daty i Spota będę musiał przedstawić zarys fabuły książki. 
Ludzie żyją sobie na kilku skolonizowanych planetach, między innymi na Marsie, gdzie znajduje się fabryka androidów. Taki darmowy android ma być bodźcem zachęcającym pozostałych na Ziemi ludzi do emigracji na inną planetę. Ziemia jest dość dotkliwie zniszczona przez niedawną wojnę nuklearną, co przekłada się na parszywe warunki życia, choroby popromienne i mutacje. Ludzie, którzy pozostali na Ziemi dzielimy na normali (ci zdrowi, normalni) i specjali (wszyscy którzy cierpią na choroby popromienne, mają spaprane geny i tak dalej). Ci drudzy nie mają prawa do emigracji i prokreacji, gdyż stanowią zagrożenie dla ludzkiej rasy. Dalej, na Ziemi i wszystkich pozostałych koloniach panuje jedna religia - merceryzm (od ang. mercy). W telegraficznym skrócie: my, ludzie, powinniśmy być świadomi duchowej wspólnoty ze wszystkim co żywe (od robaczków zaczynając, przez zwierzątka, a na innych ludziach kończąc). Podstawą moralną tejże religii jest wzbudzenie poczucia winy wobec innych ludzi i świata zwierząt za to jak zdewastowaliśmy Ziemię. Merceryzm ma na celu również zaszczepienie w wyznawcach poczucia odpowiedzialności za innych (czy raczej tego co zostało), a jak najlepiej przenieść to z teorii do praktyki? Dać każdemu zwierzątko, którym będzie się opiekował. Problem w tym, że żywych zwierząt jest znacznie mniej niż ludzi. Doprowadza to do sytuacji w której to jakie zwierzę posiadasz pod swoją opieką świadczy o Twoim prestiżu, zamożności i pozycji społecznej. Nie martwcie się, dla tych biedniejszych też coś się znajdzie: jakiś pająk, mała jaszczurka, albo elektro-mechaniczny odpowiednik psa, kota czy innej owcy. Takie duże ruszające się Tamagotchi. Taką właśnie mecha-owcę posiada główny bohater książki. Widzicie o co mi chodziło? W powieści Dick'a żywy człowiek opiekuje się mechanicznym zwierzakiem, a w Star Trek'u to mechaniczny człowiek opiekuje się żywym zwierzakiem. Data po raz kolejny wychodzi na bardziej ludzkiego i empatycznego niż niejeden homo sapiens. 
Chciałbym jeszcze na chwilę powrócić do postaci głównego bohatera wspomnianej książki/filmu. Rick Deckard jest zawodowym łowcą androidów pomagającym policji w tropieniu i likwidacji tych zbuntowanych egzemplarzy, które wbrew prawu i wszelkim zakazom uciekli z kolonii na Ziemię (by to uczynić muszą zabić swojego właściciela). Rick'a trapią pewne rozterki moralne. Skoro zgodnie z doktryną religijną większość ludzi opiekuje się sztucznymi pupilami i wmawia im się, że w ten sposób uczą się czegoś dobrego, to dlaczego ludzie nie mogą koegzystować ze stworzonymi przez siebie androidami? Czy to, że potrafią myśleć, mówić i są podobni do nas czyni ich gorszych od robo-owcy? Schwytany android jest poddawany specjalnemu testowi na człowieczeństwo bazującemu na empatii, gdyż nasi syntetyczni przyjaciele nie są zdolni do uczuć wyższych. Oblewasz test i automatycznie jesteś likwidowany przez gigantyczny laser. Pojawiają się dwa problemy. Pierwszy jest taki, że część ludzi, głównie ci z zaburzeniami psychicznymi, oblewa ten test i nie oszukujmy się, nie jest mi trudno wyobrazić sobie taką sytuację dzisiaj. Drugi problem jest innej natury, na ulicach pojawiają się androidy ze sztucznie wgranymi wspomnieniami i taki egzemplarz jest święcie przekonany o swoim człowieczeństwie, a tego test już nie jest wstanie wychwycić. Przypomnijcie sobie co napisałem o teście Turinga i Cleverbocie, albo wspomnijcie humanoidalnych Cylonów z Battlestar Galactica. Być może za kilkadziesiąt lat będziemy żyli oszukiwani przez nasze własne dzieło, nieświadomi obecności androidów, tych golemów przyszłości, wśród nas.
Może przyszłość sprawi psikusa wszystkim fantastom i naukowcom nie pozwalając dokończyć tych badań, a androidy nigdy nie powstaną? Byłoby to moim zdaniem smutne i mimo wszystko rozczarowując. Twórczość science-fiction przedstawiła już chyba wszystkie możliwe drogi które mogą zostać obrane podczas badań nad sztuczna inteligencją. Czy będzie to nasz droid protokolarny, służący-asystent, przyjaciel do rozmów i spędzania czasu, inteligentna broń siejąca śmierć i spustoszenie? Chciałbym wiedzieć. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nie dożyję tych czasów, jednak jakieś wyobrażenia, nadzieje oraz obawy związane z tym tematem będą we mnie siedzieć, a ja będę się starał śledzić temat androidów i AI jak tylko będzie to możliwe.

4 komentarze:

Z małej chmury dużo grania

Od jakichś 2-3 lat panuje boom na chmurę. Mówię oczywiście o zjawisku cloud computing, czyli mówiąc najogólniej jak tylko się da: przerzuceniu wszystkiego do internetu i dostępu do tego z możliwie najszerszej gamy urządzeń wszędzie tam gdzie mamy dostęp do sieci. Programy desktopowe stają się webowymi aplikacjami, dyski internetowe pozwalające przechowywać nam praktycznie dowolne dane, czy bazy danych. Cloud computing pozwala nam na dostęp do tego wszystkiego poprzez internet nawet na tabletach i smartphone'ach jeśli mamy zainstalowaną odpowiednią app'kę, co pozwala nam pracować i mieć dostęp do naszych zasobów praktycznie wszędzie: w domu, na mieście, w podróży. Chyba większość z nas korzysta obecnie z usług Microsoft Online Services, Google Apps, czy wszelkiej maści dysków internetowych z box.com i dropbox na czele, które to są przykładami praktycznego zastosowania cloud computing'u. Tym razem chciałbym skupić się na czymś pokrewnym, a w zasadzie wywodzącym się  z przedstawionej powyżej chmury - cloud gaming (gaming on demand, granie w chmurze).
Głównym pomysłodawcą i tym kto rozpoczął "badania" nad cloud gaming'iem był Crytek (tak, to ta firma odpowiedzialna za pierwszego FarCry'a, wszystkie Crysis'y i silniki graficzne CryENGINE). Crytek rozpoczął prace już w 2005 roku, jednak po dwóch latach zawiesił badania ze względu na niewystarczająco rozwiniętą infrastrukturę. Temat powrócił już w 2010 roku kiedy to zadebiutował OnLive, rok później na rynek wszedł Gaikai. Obie usługi są obecnie największymi i jedynymi liczącymi się na tym podwórku graczami, którym chciałbym pokrótce się przyjrzeć. 
Gaikai
Mimo iż jest krócej na rynku, to usługa zyskała niemałe grono klientów oraz partnerów. Lista gier jest ciągle uzupełniana o nowe, topowe produkcje gigantów branży z EA, Ubisoft czy Square Enix na czele. Od strony technicznej Gaikai jest wspierane głównie przez Intel'a i NVIDIA. Pogramy sobie na SmartTV Samsunga i LG, oraz na dowolnym komputerze, laptopie czy tablecie z dostępem do internetu - wszystko z poziomu przeglądarki internetowej. Pomimo niedużej listy gier uwagę należy zwrócić na to jakie są to tytuły. Każdą z gier możemy przetestować, co polega na tym iż gra jest normalnie odpalana, a my mamy 30 minut na zabawę - ile uda nam się przejść, tyle naszego, później mamy możliwość zakupu gry. Osobiście testowałem dwie gry: Darksiders oraz Dead Island. Obie pozycje nie miały ustawionych maksymalnych detali, jednak nada wyglądały przyjemnie i były grywalne, zero przycięć czy znacznych opóźnień. Gaikai zaleca łącze o przepustowości minimum 3 Mb/s, co jest dość zrozumiałe. Niestety nie wiem czy jakość grafiki jest uzależniona od naszego łącza, czy od wersji demonstracyjnej, istotne natomiast jest to, że samo ładowanie się gry na serwer odbywa się szybko i sprawnie.
OnLive
Jest to trochę inna bajka. Poza graniem na komputerach i tabletach możemy również zakupić za niecałe $100 specjalną przystawkę podłączaną do naszego TV kablem HDMI oraz RJ45 do sieci. Do przystawki dołączony jest uniwersalny pad, a to wszystko zmieni nasz telewizor w internetową konsolę. To, czym jeszcze OnLive się wyróżnia to możliwość wykupienia dostępu na 3-, 5- dni, bądź alternatywnie za $10 miesięcznie nielimitowanego dostępu do wszystkich zasobów (obecnie ponad 200 tytułów). W odróżnieniu od Gaikai tutaj musimy założyć sobie darmowe konto oraz zainstalować specjalny program pozwalający nam połączyć się z bazą OnLive. W zamian dostajemy wsparcie dla achievement'ów oraz możliwość dostępu do naszych osiągnięć i zapisanych stanów gry praktycznie z dowolnego komputera. Lista firm wspierających platformę robi wrażenie. Tym razem przetestowałem tylko jedną grę - Batman: Arkham City (również 30 minut zabawy). Gra się naprawdę bardzo przyjemnie, a ładowanie lokacji jest wręcz natychmiastowe. Niestety coś kosztem czegoś. Podobnie jak w konkurencyjnej usłudze jakość grafiki nie powala. Jest przyjemnie, jednak ktoś, kto już grał w tę grę "z płyty" albo na konsoli będzie widział różnicę. 
Mając wybierać osobiście zdecydowałbym się na OnLive, gdyż wydaje się być bardziej rozwiniętym i bogatszym rozwiązaniem. Jednak Gaikai posiada duży potencjał i to właśnie ten potencjał zadecydował o czymś istotnym. Na samym początku lipca świat obiegła informacja o kolejnym ważnym przejęciu w branży. Sony kupiło za $380 milionów Gaikai. CEO Gaikai - David Perry powiedział, że będzie zaszczycony możliwością pomocy Sony w rozwoju ich ekosystemu. Natomiast Andrew House, szef SCE, obiecał, że ich wiedza na temat platform do  gier w połączeniu z talentem inżynierskim Gaikai da nam "niezrównane doświadczenie rozrywki w chmurze". Co dokładnie miał na myśli - nie wiadomo. Powiedział jeszcze, że na współpraca nie ograniczy się jedynie do marki Playstation, co może nam sugerować wsparcie w nowych telefonach Sony z serii XPERIA (następca XPERIA Play?) czy w nowych SmartTV od Japończyków. 
Mnie najbardziej ciekawi to, jak ta współpraca wpłynie na kształt Playstation Network oraz na Playstation 4 a.k.a. Orbis. PSN już teraz posiada sporą bibliotekę gier w wersji cyfrowej i pozwala na zapisywanie stanów gry w chmurze (opcja dostępna dla właścicieli abonamentu PS Plus). Gaikai ma niespotykaną możliwość rozszerzenia tych funkcji, np. kupując grę na PSN nie musimy już tracić czasu i miejsca na dysku konsoli ściągając ją, zamiast tego będziemy grać w nią poprzez chmurę. Rozwiązanie dość ciekawe, jednak posiadające co najmniej jedną wadę - wszystko zależy od jakości naszego łącza internetowego. Łącze o przepustowości około 5 Mb/s jest już obecnie dość popularne i do takiego grania na średnich detalach świetnie się nadaje. Gorzej, jeśli w tym samym czasie nasze rodzeństwo, współlokatorzy czy partnerka/partner chcą również pograć w coś online, obejrzeć film/serial przez sieć, czy ściągnąć jakiś większy plik. No nie da się. Przy takim łączu za cholerę się nie da. Drugi problem jest taki: kupuję sobie w taki sposób jakąś najnowszą grę, zapłaciłem pełną wartość porównywalną do wydania pudełkowego, więc oczywistym jest, że wymagam takiej samej jakości produktu, bez zaniżonej rozdzielczości, czy gorszych tekstur. Chyba wszyscy wiemy jakie nasze łącza są i że rzadko kiedy udaje nam się osiągnąć te Mb/s którymi nas kuszą dostawcy, a tu mówimy o dwukierunkowym połączeniu ze streaming'iem materiału w rozdzielczości 1080p (nawet nie myślę o grach w UltraHD - ~4x HD). To nie jest puszczenie do ładowania się filmiku na tubie, tutaj wszystko odbywa się w locie, czy w czasie rzeczywistym jak niektórzy wolą, a każde opóźnienie reakcji gry na naciśnięty przez nas klawisz będzie zwiększać nasze zdenerwowanie, obniżając jednocześnie radość płynącą z grania. Owszem, znajdą się osoby posiadające jakieś kosmiczne łącza dające tunelowo kilkadziesiąt Mb/s, tylko ile takich osób jest? 


Jest jeszcze jedna furtka dla cloud gaming'u na Playstation 4. Rozmawiałem dzisiaj przez chwilę z Marcinem na temat next-gen'ów. Marcin stwierdził, że nowe konsole mogłyby spokojnie wejść na rynek już teraz przy kilku założeniach, między innymi bazując na wstecznej kompatybilności, co nakierowało mnie na następujący wniosek. Pisałem już o potencjalnych problemach technicznych wstecznej kompatybilności w przypadku PS4. Tu wkracza Gaikai, które po odpowiednich przygotowaniach i przy konkretnych środkach byłoby w stanie zapewnić PS4 dostęp przynajmniej do exclusive'ów Playstation 3 za pośrednictwem cloud gaming'u. Czy tak się stanie i czy na takie rozwiązanie zdecyduje się Sony? Zobaczymy. 
Cloud gaming może okazać się czymś niesamowitym i wnoszącym wiele nowego do naszej ulubionej branży. Jest również świetnym wyjściem dla tych wszystkich, którzy bardzo by chcieli zagrać w najnowsze produkcje AAA, jednak nie mają funduszy na zaopatrzenie się w odpowiedni sprzęt. Możliwości rozwoju jest co najmniej kilka i choćby z czystej ciekawości warto moim zdaniem od czasu do czasu sprawdzić co nowego w temacie.


----------------------------------------------------
Gorąco zachęcam do przeczytania dzisiejszego wpisu Puśka na "Recenzjach Malkontentki". Zarówno spostrzeżenia autorki jak i cały tekst są nad wyraz ciekawe oraz warte poświęcenia im chwili. Zanim ktoś z Was porwie się na stwierdzenie "dziewczyny nie potrafią grać" to ostrzegę: już dawno straciłem rachubę ile razy oraz w ilu bijatykach zostałem przez Puśka zgnojony. Acha, jeszcze jedno. To nie prawda, że nie ma ładnych kobiet-graczy. Są, tylko pewnie teraz skill'ują w Wiedźminie 2, Tomb Raiderze, albo multi ME3, AC czy w jakiejś mordoklepce ;)

3 komentarze:

Gdzie jesteście next-gen'y?

W moim ostatnim tekście rozpisałem się trochę nad obecną generacją konsol i wspomniałem, że są one z nami już dość długo. Na początku chciałbym przedstawić następujące dane: konsole wcześniejszej, tak zwanej szóstej generacji miały swoje premiery w 2000 roku dla Playstation 2, 2001 dla GameCube i 2002 dla pierwszego Xbox'a. Ich sukcesorzy zadebiutowali odpowiednio w 2006 - PS3 i Wii oraz 2005 - X360. Na logikę powinniśmy już się cieszyć następcami tychże konsol i o ile Nintendo przedstawił nam już Wii U, które zadebiutuje pod koniec tego roku (bądź na początku roku 2013), o tyle Microsoft i Sony nie kwapią się do udzielenia jakichkolwiek informacji na temat nowych konsol. Zanim zdecydują się wypuścić cokolwiek nowego wstrzymają się do możliwie ostatniej chwili, a ich obawy przed wykonaniem ruchu są tak duże, że są gotowi oddać palmę pierwszeństwa Nintendo i pozwolić na to by Wii U jako pierwsze zadebiutowało na rynku. Technologiczny wyścig zbrojeń nie ma obecnie sensu, gdyż ostateczna walka rozegra się między dwoma potężnymi rywalami - Sony i Microsoft.
Powód jest bardzo prosty. Obecna generacja konsol w końcu zarabia pieniądze. Nie mówię tu jedynie o zyskach płynących z samej sprzedaży konsol. Spójrzcie na zyski płynące z Kinect'a, PS Move. Microsoft i Sony obserwują obecnie ogromny zwrot w ich dużych przedsięwzięciach na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat. Wraz z kryzysem gospodarczym, który nie omija naszej branży, sprzedaż gier spada, jednak firmy i oczekiwania konsumentów są dość przewidywalne oraz skupione wokół dużych, dochodowych franczyz. Co więcej, subskrypcje internetowe (Xbox Live, PSNetwork Plus, konta Gold i usługi premium) osiągnęły, niespotykaną wcześniej, masę krytyczną. Użytkownicy coraz częściej chcą kupować wysokiej jakości produkty, gry AAA i filmy w wersjach cyfrowych. Obaj giganci zainwestowali w to niemałe pieniądze i nie spieprzą tego pochopnie reagując na premierę Wii U. To wszystko przysparza obu firmom spory kasy, a ta kasa będzie im niezmiernie potrzebna gdyż wprowadzenie nowej generacji oraz jej utrzymanie będzie niezwykle kosztowne. Sprawy nie ułatwiają niezwykle szybkie zmiany trendów konsumenckich i rozwój technologii ("wczoraj przeżywaliśmy boom na smartphone'y, dzisiaj na tablety, a jutro..."). W związku z powyższym wystartowanie z nową generacją konsol nie był jak dotąd ryzykowniejsze. W skrócie: Microsoft i Sony mają zbyt dużo do stracenia poprzez pośpieszną premierę na sklepowych półkach, Nintendo natomiast nie zyska czekając i wstrzymując się. 
Dość ciekawie wygląda to, jakie stanowisko obierają w tym temacie wydawcy. Mając na uwadze spadek sprzedaży wydawać by się mogło, że to oni powinni być najbardziej zainteresowani next-gen'ami, które mają szansę odmienić rynek. Któryś z dyrektorów wykonawczych powiedział podczas jednego z wywiadów podczas E3, że jest "zachwycony" brakiem informacji ze strony Sony i Microfot'u na temat nowych konsol. W interesie wydawców nie leży to byśmy oszczędzali pieniądze na zakup nowej konsoli bazując na gromkich zapowiedziach i obietnicach. W ich interesie jest to, byśmy kupowali teraz ich gry AAA, zamiast zastanawiać się co na nas czeka za przysłowiowym rogiem. Oczywiście, że są świadomi spadku sprzedaży gier w porównaniu do wcześniejszych lat, jednak nadal nie chcą by na rynku zadziało się coś gwałtownego, powiedzmy na ten przykład jak nowy, niesamowity produkt. Spowodowałoby to rozpoczęcie niezwykle kosztownego wyścigu zbrojeń w PR'rze, lizaniu konsumentów po tyłkach i marketingu tych wszystkich nowych, wspaniałych IP nad którymi każdy potajemnie pracuje od dawna... Najwięksi gracze klasy "wydawca gier" wolą obecny, powolny spadek sprzedaży, niż gwałtowne, duże wyzwanie jakim będą konsole nowej generacji.
Dla graczy z zasobnym portfelem inwestycja w PC'ty wydaje się być sensowna (o tym dlaczego - pisałem ostatnio). Alternatyw jest jeszcze kilka z tabletami i inteligentnymi telewizorami strumieniującymi (streaming) gry na czele. Jednak nie mówmy teraz o alternatywach... Jakie są najbardziej ogólnikowe przewidywania wobec next-gen'ów? Konsole nowej generacji będą musiały posiadać istotne usprawnienia w kategorii grafiki, coś co wszystkich zachwyci, powali na kolana i zmusi do szukania szczęk gdzieś po podłodze i będzie to najprawdopodobniej najbardziej ekscytująca innowacja. Można się spodziewać więcej cross-medialnych usprawnień pozwalających nam na intensywniejszą konsumpcję rozrywki nie-growej (non-gaming), co z mojego punktu widzenia jest już mniej ekscytujące. Prawdopodobnie spotkamy się z nowymi sposobami interakcji z grami w postaci usprawnień i rozwoju Kinect'a czy Move, co dla hardcore'owych graczy niemających problemów z wciskaniem guzików jest jeszcze mniej ekscytujące. Przejdę teraz może do przedstawienia opublikowanych jak dotąd plotek oraz moich przypuszczeń na temat nowych konsol.


Playstation 4 (PS4, Orbis)
Najwięcej powtarzających się plotek dotyczy serca konsoli, którym jest procesor i karta graficzna. Według tychże informacji zarówno za CPU jak i GPU odpowiadać ma AMD. Zawierzając informacjom opublikowanym przez IGN grafiką zająć się ma podrasowany układ Radeon HD 7670, chociaż nie chce mi się w to wierzyć, gdyż AMD posiada obecnie znacznie nowsze i wydajniejsze układy. Układ graficzny od AMD jest wysoce prawdopodobny, ale obstawiałbym coś nowszego. Ciekawiej natomiast wygląda sprawa CPU. Ma to być odpowiednio zmodyfikowany Piledriver, którego zobaczymy w nadchodzących APU Trinity od AMD. Wynikałyby z tego interesujące wnioski: Sony porzuca kontrowersyjny procesor Cell na rzecz jednostki technologicznie bliższej tej PeCetowej, co miałoby duże konsekwencje: pomyślcie o tych wszystkich programistach, którzy tak mozolnie opanowywali nową platformę jaką było PS3 - ja bym się wściekł; zapomnijcie o wstecznej kompatybilności - co irytuje mnie jeszcze bardziej, gdyż to właśnie wsteczna kompatybilność jest moim zdaniem kluczowym atutem dającym potężną bazę gier na start. Z drugiej jednak strony, jeśli architektura nowego CPU i GPU będą siostrzanie podobne do tych komputerowych, to nie powinno być problemu z adaptacją programistów do nowego środowiska. 
Napęd optyczny będzie z pewnością, gdyż bez względu na to jak dynamicznie rozwija się rynek i handel cyfrowymi wydaniami nadal nie stanowi on nawet połowy sprzedawanych egzemplarzy.  Sądzę, że nadal będzie to Blue-Ray. Pokonał HD-DVD, jednak do sukcesu DVD jeszcze trochę mu brakuje. Trzeba przyznać, że nowy standard się przyjął i coraz częściej odtwarzacze Blue-Ray goszczą w naszych domach, a skoro można mieć odtwarzacz, konsolę i kilka innych systemów w jednym... Za Blue-Ray przemawia jeszcze jeden argument. W momencie gdy gry stają się coraz piękniejsze automatycznie zaczynają być coraz większe. Już teraz często jedna płyta DVD9 jest niewystarczająca. 
To teraz pospekulujmy. Możemy się spodziewać dalszego wsparcia dla gier wykorzystujących 3D, rozbudowy ekosystemu czy nowych funkcjonalności dla PS Vita (tableto-kontroler na wzór tego z Wii U). Znacznej rozbudowie ulegną zarówno PS Network jak i jego rozszerzona wersja Plus. To, że Japończykom zależy i mają pomysły widać już po tegorocznych E3. Premiera? Podejrzewa się przełom 2013/2014, z czego osobiście obstawiałbym pierwszą połowę 2014. 

Xbox 720 (Xbox 8, Durango)
Przejdźmy teraz do Durango. Też Wam niewiele to mówi? Jest to kodowa nazwa nowego Xbox'a, podobnie jak Orbis w przypadku PS'a. Co ciekawe, Microsoft zarejestrował ostatnio kilka domen zawierających "xbox8" w adresie. Mając na uwadze zbliżające się premiery Windows'a 8 oraz Windows Phone'a 8 sugerowałoby to większą integrację między tymi trzema platformami. Problemem jest to, że premiery systemów operacyjnych są przewidziane na końcówkę obecnego roku, a o nowym Xbox'ie nie wiadomo nic. Równie interesująco przedstawiają się pogłoski o tym jakoby za nowe CPU i GPU również miało odpowiadać AMD. O samym procesorze AMD nie znalazłem zbyt wiele. Alternatywna wersja mówi o wykorzystaniu procesora PowerPC autorstwa IBM (które zajęło się produkcją procesorów znajdujących się w obecnej generacji Xbox'a). PowerPC CPU miałoby być 16-rdzeniowym monstrum. Za to więcej szumu budzi wiadomość według której następca Xbox'a miał posiadać dwie karty graficzne, co istotne, ten podwójny układ miałby pracować inaczej niż znane z PC'tów rozwiązanie. Inna teoria sugeruje chęć uzyskania wydajnego układu potrzebnego do obsługi obrazu 3D (każda z kart renderuje osobny obraz odpowiednio dla lewego i prawego oka). Jeśli AMD rzeczywiście zajmuje się tworzeniem układów odpowiedzialnych za grafikę dla obu konsol, to możemy spodziewać się podobnych efektów.
Wiele mówi się o wbudowanym Kinect'cie 2.0, o czym wspomina dokumentacja techniczna, która wyciekła jakiś czas temu (tam również przewija się wykorzystanie technologii obrazu 3D). Czy odbije się to na jakości standardowego kontrolera? Ciężko stwierdzić, jednak możliwość poruszania się po menu konsoli za pomocą gestów i komend słownych brzmi ciekawi, gdyż tego typu interakcja już dawno opuściła kanony science-fiction. Sądzę, że projekt SmartGlass będzie nadal rozwijany, co zapewni konsoli Microsoftu dodatkowe urządzenia sterujące w postaci tabletów i smartphone'ów. Nie wierzę w to, że Xbox8 będzie miał napęd DVD, no nie wierzę. Mając na uwadze brak alternatyw spodziewać się możemy napędu Blue-Ray. Powody są takie same jak te, które przedstawiłem przy PS4. Co do debiutu na rynku spekuluje się o końcówce 2013 lub początku 2014 - co miałoby większy sens przy obecnym nacisku na X360 i SmartGlass. 
Wiele przecieków wskazuje na to, że w przypadku obu konsol możemy mieć problem z używanymi grami. Second-hend jest równie ogromną zmorą wydawców jak piractwo, co pośrednio odbija się na konsolowych gigantach. Możemy się spotkać z coraz częstszymi online-pass'ami, czy zaawansowanymi zabezpieczeniami, które mogą na ten przykład wiązać konkretny egzemplarz gry z naszym kontem Live! czy PSN. Skłamałbym pisząc, że pomysł mi się podoba. Z punktu widzenia gracza jest to głupie, no bo dopóki gram w oryginalną grę to nie łamię prawa i przy okazji producent konsoli się nie buldoczy, o łamanie zabezpieczeń czy przerabianie konsoli. Niestety tak pięknie nie jest, gdyż tu wchodzą na scenę wydawcy domagający się swoich pieniędzy, a tych im zawsze mało...
Mając na uwadze sukces jaki odniósł facebook możemy spodziewać się jeszcze większej integracji z portalami społecznościowymi, czy raczej położenia większego nacisku na społecznościowe aspekty gier. Gier i nie tylko. Konsole coraz częściej stają się centrum naszej domowej rozrywki. Odtwarzamy na nich filmy, słuchamy muzyki, przeglądamy internet, a to jest potencjalne i duże źródło dochodu, które ciężko będzie ominąć zarówno Sony jak i Microsoft'owi. 
Im dłużej Sony wraz z Microsoft'em będą zwlekać ze zdradzeniem nam swoich planów dotyczących nowych konsol i z samą premierą nowych urządzeń, tym wyższe będą nasze oczekiwania czegoś porażająco niesamowitego i tym większe będzie nasze rozczarowanie jeśli zawiodą.

2 komentarze:

Fanboy'em być I

Każdy z nas ma bzika na jakimś punkcie. Uwielbiamy nasze futrzane zwierzaki, nasze konsole, mamy ulubione filmy, książki, komiksy, marki czy firmy. Często-gęsto dochodzi do dyskusji na temat tego co jest lepsze? Mercedes, czy Audi? Microsoft, czy Apple? Pies, czy kot (ewentualnie szczur, albo nawet dwa)? Książka, czy komiks? Można tak wymieniać chyba w nieskończoność, lecz pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jedno: PC vs. konsola, które doprowadza nas do ostatniego X360 vs. PS3. W dzisiejszym wpisie chciałbym skupić się właśnie na tych dwóch ostatnich porównaniach - co jest lepsze: granie na PeCecie czy konsoli? A jeśli decydujemy się na konsolę to która z obecnej generacji jest tą "lepszą"? PlayStation 3 czy Xbox 360? Chciałbym się również zastanowić nad tym co decyduje o tym, który sprzęt wybieramy i skąd się biorą te wszystkie fanboys war w wydaniu konsolowym.
Zgodnie z chronologią zacznę od wojenki między poczciwymi blaszakami a konsolami. Tak jak zazwyczaj bywa - zarówno jedno jak i drugie ma swoje wady i zalety. Bezdyskusyjnie palmę pierwszeństwa w kategorii "jakość grafiki" należy przyznać komputerom osobistym. Wiadomo, że bardzo wiele zależy od tego jak dobry jest silnik graficzny oraz jak sprawnie programiści na nim pracują. Równie istotne jest to czy gra jest tworzona najpierw na konsolę (tutaj nieistotne jest na którą) a później portowana na PC, czy odwrotnie. Jednak musimy wszyscy przyznać, że to właśnie PC w pierwszej kolejności otrzymuje coraz to nowsze, wydajniejsze karty graficzne pozwalające na uzyskanie i renderowanie tych wszystkich niesamowitych efektów. Pod kątem wydajności i możliwości technicznych PC zawsze będzie dominował nad konsolami. Z bardzo prostego powodu - możliwość wymiany dowolnego podzespołu komputera na nowy jest banalnie prosta i zazwyczaj nie wiąże się z jakimikolwiek komplikacjami (chyba, że dobierzemy niewłaściwe podzespoły, które się ze sobą gryzą, ale wtedy pretensje możemy mieć jedynie do własnej niewiedzy). To na PC debiutują wszystkie nowe procesory, karty graficzne, nowe szybsze kości pamięci RAM i nie wiadomo co jeszcze... W przypadku konsoli jesteśmy skazani na to, na co zdecydował się producent konsoli, a jedyne na co możemy sobie pozwolić, to dokupienie jakiegoś bonusowego podzespołu czy zwiększenie pamięci konsoli, czy to w formie dysku twardego, czy specjalnych kluczy (nowe modele Xbox'a chyba już ich nie wykorzystują?). 




Zabawę w wymianę podzespołów można porównać do obosiecznego miecza - z jednej strony pozwala nam osiągnąć niesamowite wręcz wyniki wydajnościowe i jakościowe, z drugiej strony uderza nas po kieszeni. I to mocno. Jakby to Wam unaocznić.. Składamy komputer marzeń, same wypasione komponenty i tak dalej. Wyszło na to, że zapłacimy za to, przykładowo, 4000-5000zł. Idzie przeboleć, bo w teorii wystarczy nam na kilka lat grania. Otóż nie. Pierwszy gul wyskoczy nam jakoś po roku, gdy nasz sprzęt marzeń będzie kosztował połowę. Po dwóch latach będziemy już srać po gaciach i zastanawiać się czy najnowsza odsłona Call of Duty / Modern Warfare / Crysis'a / czy czegoś podobnego pójdzie nam na full detalach i zaczniemy rozważać wymianę procesora, grafiki, czy dołożenie RAM'u. Po czterech latach bez upgrade'u komputera będziemy mogli zapomnieć o graniu w najnowsze produkcje na najwyższych ustawieniach. Sorry. W przypadku konsol mamy to wszystko gdzieś. Płacimy raz za konsolę (w okolicach premiery konsoli pewnie coś około 2000zł) i mamy pewność, że wszystkie gry, które na nią wyjdą będą działać bez problemu (nie dotyczy wymagań dodatkowych kontrolerów typu Move/Kinect). Mówię tu o grach wydawanych przez cały okres żywotności konsoli, który już od PlayStation 2 (przeszło 10 lat) znacznie się wydłużył. Warto zaznaczyć iż obecne konsole są na rynku już od 7 (X360) i 6 (PS3) lat. Ba! Powiem coś więcej! Im później wydawane gry, tym są one lepsze! Chodzi mi oczywiście o przyzwyczajenie developerów do pracy na danej platformie, możliwości wykorzystania jej pełnego potencjału, czy dośrubowanie silnika gry, tak by działał na platformie możliwie najlepiej. 





Pozostaje jeszcze kwestia sterowania. Jak się ma nieśmiertelny duet klawiatura+mysz w porównaniu do padów? Pamiętam, że kiedyś nie wyobrażałem sobie grania w strzelanki na padzie, no bo jak celować gałką? Tak bez myszki? Toż to nieprecyzyjne i niewygodne... Ha! Po kilku godzinach Uncharted tak się przyzwyczaiłem, że później bez najmniejszego problemu grałem w Killzone'a czy entą odsłonę CoD. Dla opornych są specjalne kontrolery FragFX, czy jest nawet możliwe podłączenie bezprzewodowej klawiatury i myszy... Jedyne czego mi brakuje, to konsolowy RTS z prawdziwego zdarzenia, lecz zostawię to w strefie marzeń. Dość ciekawą sytuację można natomiast zaobserwować w PC gamingu. Coraz częściej spotykamy się z sytuacjami gdy dany tytuł powstaje najpierw z myślą o konsolach (co za tym idzie ich sterowanie jest dostosowane do padów), a później jest, lepiej lub gorzej, przeportowany na komputery osobiste. Z relacji znajomych wiem, że na przykład granie w Batman: Arkham Asylum/City przy pomocy klawiatury i myszy to istna udręka. Sam pamiętam, że stara trylogia Prince of Persia (Piaski Czasu, Dusza Wojownika, Dwa Trony) mocno sugeruje granie przy pomocy pada. Coraz częściej widzę iż PeCetowe gry wpierają granie padem, a skoro i tak będziesz grał padem, to po co się bawić? Kup sobie konsolę :)
Skoro udało nam się przebrnąć przez to wszystko, to zajmijmy się teraz czymś ostrzejszym: Xbox 360 vs. PlayStation 3. Jak wcześniej wspomniałem premiery obu konsol dzielił rok czasu. Zarówno gracze jak i branżowcy bardzo długo wypominali Sony to opóźnienie, gdyż ten jeden rok wystarczył Microsoft'owi do zawojowania świata. Mimo iż PlayStation jest silną marką, to potrzebował kilku dobrych lat by dogonić swego konkurenta. Sony tłumaczyło się chęcią dopracowania swojej konsoli. Czy im to się udało? Moim zdaniem tak. Oczywiście nie obyło się bez przepychanek i naśmiewania się czy to z RROD w przypadku X360(dotyczy starszych modeli, w obecnych zjawisko to praktycznie nie występuje), czy YLOD w wykonaniu PS3 (tu problem dotyczył podobno jedynie 0,5% konsol i już się nie pojawia). Jednak powinienem pisać o czymś innym. Czym tak w zasadzie te dwie konsole się różnią i skąd ten cały flame war?
W momencie gdy Microsoft postawił na sprawdzone rozwiązania i zamontował w swych konsolach procesory Xenon, które technologicznie są bardzo podobne do tych znanych z PC, Sony chciało poeksperymentować i zdecydowało się na coś nowego - procesor Cell (6 rdzeni SPE + 1 rdzeń PPE - SPE odpowiadają za moc obliczeniową, a PPE za ogólne zarządzanie). Efekt? Xbox otrzymał prostą w okiełznaniu i dość znaną programistom platformę, a PlayStation zostało obdarowane potężnym obliczeniowo i wydajnościowo mutantem, którego żaden developer wcześniej na oczy nie widział. Zanim programiści opanowali narzędzia i oswoili się z platformą minęło kilka lat, przez co dopiero od jakiegoś czasu właściciele konsoli Japończyków dostają od zewnętrznych producentów wysokiej jakości gry (choć nadal zdarzają się mniejsze, bądź większe potknięcia). Ciekawostka: przy konstrukcji obu procesorów swoje paluchy maczał IBM. W kwestii grafiki obie konsole mają dość podobne układy: Sony wykupiło układ NVIDIA, a Microsoft układ ATI. A my otrzymaliśmy temat do przepychanek: na której konsoli moja gra wygląda lepiej? 


Niestety wiele osób zapomina o tym iż bezsensowne jest porównywanie ze sobą tytułów ekskluzywnych dla danej konsoli (np. Halo z Killzone'm), gdyż przy tego typu produkcjach pracują wewnętrzne studia konsolowych gigantów i zawsze Sony albo Microsoft trzyma swoje łapska nad produkcja gry. Wiem, że w przypadku PlayStation Sony mocno wspiera swoje wewnętrzne studia i "sugeruje" wymienianie się doświadczeniami czy fragmentami kodu. Dzięki temu Sony ma pewność, że wszystkie exclusive'y będą trzymały odpowiednio wysoki poziom. Zakładam że w przypadku Microsoftu spotkamy się z podobnymi praktykami. Zatem pozostają nam tytuły multiplatformowe, jednak i tu jest wiele zmiennych. O narzędziach i doświadczeniu w tworzeniu na daną platformę już wspomniałem. Drugą istotną rzeczą jest to jak bardzo developerowi się chce. Czy zależy mu na takim samym poziomie produkcji na każdej z platform i szlifuje z osobna wersje gry na poszczególne platformy, czy też może ma lenia, pisze grę na jedną platformę (zazwyczaj tą, z którą jest bardziej zaznajomiony) a później zajmuje się przeportowaniem jej na pozostałe platformy. Może być jeszcze gorsza sytuacja, w której przeportowanie gry jest zlecane jeszcze innemu, z reguły mniejszemu i mniej znanemu, studiu. Aż się prosi o przywołanie dość głośnej afery związanej z portem Mafii 2... 
Pomimo wielu pięknie wyglądających tytułów ekskluzywnych na moją czarnulkę jestem świadom tego iż często pozostałe gry wyglądają lepiej (czasami nawet bardzo!) na konkurencyjnej konsoli. Co wtedy robię? Zagryzam zęby i cieszę się gameplay'em. No bo przecież o to chodzi, nie?
To niesprawiedliwe, że lewa strona dostała więcej Shevy...
To może teraz zastanówmy się nad czymś innym. Przy PeCetach i konsolach pisałem o padach. Problem w tym, że każda konsola ma swoje własne kontrolery, które z oczywistych względów różnią się od siebie. Tak. Pady też stały się jednym z tematów fanboy'skich wojen. Jednak trudno się dziwić. Jakiś czas temu natrafiłem na dość ciekawą infografikę dotyczącą właśnie fanboy'stwa. Na ile prawdziwe i rzetelne są zawarte w niej informacje nie wiem, nie przywiązałem do tego zbytnio uwagi. Zaciekawił mnie jednak fragment poświęcony padom, z którego wynika iż przeszło 64% graczy (ciekawe skąd wzięli te statystyki i jaka była grupa respondentów...) woli pady Microsoft'u. 
Ciężko się z tym nie zgodzić, jednak mam też swoje zastrzeżenia. Kształt pada oraz rozmieszczenie przycisków (asymetryczne gałki!) na kontrolerze X360 są niezwykle ergonomiczne i wygodne. Jest dość masywny, trochę za bardzo jak na mój gust, ale za to czuć go gdy jest wygodnie trzymany w ręce. Co mogę mu zarzucić poza wagą? Beznadziejnego krzyżaka. Jest okropny i niewygodny w użyciu, chociaż pewnie znajdą się jego amatorzy... Trzecia rzecz to fatalne umieszczenie gniazda baterii. Jestem pewien, że można by to lepiej zaprojektować. Sam fakt pada na baterie jest dość sporny. Ok, rozładowały się to wymieniam je od razu na drugi komplet akumulatorków, a te wrzucam do ładowania. Jak tylko przekopię całe mieszkanie w poszukiwaniu naładowanego kompletu. I właśnie to są te zbędne moim zdaniem gramy. 
Co na to Sony? Trzecią generację konsol wykorzystuje ten sam projekt kontrolera, więc ciężko mówić tu o innowacyjności, gdyż bezprzewodowość ma już od Nintendo Wii. Jedni chwalą tradycję utrzymania tego samego design'u, symetryczność i estetykę, bo tego, że są ładne nie można im odmówić. Inni chcieliby zobaczyć w końcu coś nowego, być może z wygodniejszymi spustami. Pad sam w sobie jest dość lekki, a dla osób pamiętających jeszcze PlayStation 2 będzie naturalnym przedłużeniem rąk. Kontroler posiada wbudowany akumulator, ładowany kablem USB. Nigdy nie miałem z tym problemu. Albo siadałem bliżej i grałem po kablu, albo podmieniałem pada na drugie, pierwszego podłączając do ładowania. Warto zaznaczyć jeszcze jedną istotną różnicę - gałki w przypadku pada Sony są wypukłe, w przeciwieństwie do wklęsłych gałek kontrolera od Xbox'a. Kwestia gustu. Ja wolę te wypukłe.
Chyba pozostała nam już ostatnia karta przetargowa w tej wojaczce. Tytuły ekskluzywne. Nie ma co ukrywać, że na tym poletku dominuje konsola Sony i to pomimo utracenia kilku dość istotnych exclusive'ów. Głównie od zewnętrznych wydawców. Takie kolosy jak Square Enix czy Namco są od zarabiania pieniędzy, a więcej pieniędzy zarobią wydając grę nie na jednej, a na dwóch konsolach. Pomimo utraty perełek pokroju Tekken'a, Final Fantasy czy Resident Evil Sony nadal posiada dość obszerny zestaw gier. Co istotnie są to nie tylko kontynuacje klasyków z PS2, ale również tytuły, które zadebiutowały na obecnej generacji konsol. Oczywiście część tytułów doczekała się swoich odpowiedników w opozycyjnych barwach i tak obok SingStar'a mamy Lips, Gran Turismo walczy z Forza Motorsport, postrzelamy sobie w Killzone jak i w Halo. To by było chyba tyle, gdyż inne paralelne zestawienia nie przychodzą mi już na myśl. Exclusive'y są potężną bronią, która może się okazać najistotniejszą przy wyborze next-gen'a. To ze względu na exclusive'y zdecydowałem się na zakup PlayStation 3 i nie żałuję, choć czasami zazdroszczę X360 takich tytułów jak Left4Dead 2, Gears of War (wszystkie trzy), pierwszy Mass Effect czy Too Human...
To na koniec przydałaby się jakaś zgrabna konkluzja. Przykro mi, nie mam takowej. Chciałbym natomiast podzielić się z Wami jednym spostrzeżeniem. Zarówno jedna jak i druga konsola ma swoje niewątpliwe zalety, jednak żadne urządzenie nie jest doskonałe. Trzeba być świadomym tych braków, a jeśli przyjdzie nam wdać się w fanboy'owską dyskusję, to należy o tych brakach i wadach pamiętać. Obecnie koszt zakupu jednej z konsol jest na porównywalnym poziomie, tak samo ceny gier na obie platformy są takie same. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem (o ile fundusze nam na to pozwalają) jest zaopatrzenie się w obie konsole. Kupujemy te exclusive'y które chcemy, bez względu na to na którą konsolę one wychodzą, a tytuły multiplatformowe kupujemy albo na przemian, albo na tą konsolę na której jakość gry jest lepsza. Wiem, że w momencie debiutu następnej generacji konsol będę się starał osiągnąć właśnie taki konsensus. 

P.S. Jak niektórzy zauważyli, w tytule znajduje się cyferka "jeden". No ok, przyznaję się. Jest to duża litera "i", ale kto by ją odróżnił od rzymskiej jedynki? Nie bez powodu we wstępie przytoczyłem kilka innych istotnych par. Mam cwany plan stworzenia mini-cyklu wpisów poświęconych różnego rodzaju fanboy'stwu, więc jeśli chcielibyście przeczytać o czymś konkretnym, jak na przykład "Dlaczego Gwiezdne Wojny są lepsze od Star Treck'a", to piszcie swoje sugestie w komentarzach! Zdaję sobie sprawę z tego iż może to być problematyczne, gdyż ciężko będzie mi odeprzeć własne uprzedzenia czy upodobania. Ale, hej! W końcu to jest Geek subiektywnie! ;)

----------------------------------------------------
Tak, wiem... Dawno nie było wpisu, jednak ci z Was, którzy są z Wrocławia wiedzą doskonale jaką mamy tu obecnie pogodę, a wierzcie mi, przy takiej temperaturze i niemożliwej wręcz duchocie ciężko jest nawet zmusić się do czegokolwiek. Nie mówię tu tylko o pracy, czy o goleniu mordy, ale o WSZYSTKIM. Nawet o czymś fajnym, co sprawia mi frajdę. Jak na przykład granie, czy oglądanie serialu/filmu. O pisaniu dla Was nawet nie wspomnę, za co szczerze Was przepraszam. Trochę mi wstyd i głupio z tego powodu. Może od przyszłego tygodnia będzie lepiej...?

0 komentarze: